czwartek, 15 sierpnia 2013

Rodział 5


*Kilka dni później


- Wychodzę !- krzyknęłam, ubierając buty w korytarzu.
W oddali usłyszałam chór żegnających się ze mną chłopaków. Tylko jeden z nich wyłamał się z tłumu i po chwili stanął w holu, opierając się o framugę drzwi.
- Gdzie idziesz ?- zapytał mnie Harry.
- Do James'a. Dzwonił, bo chciał się spotkać.- uśmiechnęłam się w jego kierunku.-Może chcesz mnie podwieźć ?-zrobiłam minę zbitego psiaka.- Proszę ?- przeciągnęłam.
Chłopak rzucił szybko "Jasne" i po chwili siedzieliśmy w jego czarnym aucie. Ostatnio dość często wdaję się w mojego szofera. W sumie nadawałby się na to stanowisko, więc jeżeli nie wyjdzie mu w zespole ma załatawioną pracę u mnie od zaraz ! Jechaliśmy dość długo w ciszy. Ja podziwiałam widoki za oknem, Harry skupiał się na jeździe. Z racji tego, że biuro James'a było dość blisko domu chłopaków i tymczasowo też mojego byliśmy na miejscu w bardzo krótkim czasie, lecz zamiast drzwi wejściowych, zapełnionego samochodami parkingu widziałam tylko tłum rozwrzeszczanych fanek z transparentami w stylu " I love One Direction ". Było ich niesamowicie dużo. Widząc ten nieco przerażający mnie widok skierowałam zdezorientowany wzrok na chłopaka, wskazując powoli palec w kierunku tłumu.
- Skąd one...
- Skąd one to wiedzą ?- zaśmiał się.- One wiedzą wszystko. Dosłownie. Czasami nawet więcej od nas.-wzruszył ramionami.- Chyba lepszym rozwiązaniem niż przeciskanie się przez nie będzie tylne wejście.
Jak powiedział tak zrobił. Po minucie byliśmy już na tyłach budynku, stanęłam na chodniku i poczułam zimny powiew wiatru. Pogoda dzisiaj pozostawiała wiele do życzenia, dlatego od razu założyłam skórzaną kurtkę.
- Harry jesteś pewien, że to tutaj ?- zaczęłam się rozglądać.
- Tak.- zaśmiał się i uchylił przede mną drzwi.
Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się długimi schodami ku górze, następnie weszliśmy do windy i pojechaliśmy na piętro, gdzie mieściło się biuro naszego menadżera. Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się, nasza rozmowa zamieniła się nawet w robienie dziwnych min, co powodowało jeszcze częste głośne wybuchy śmiechu. Styles'owi wychodziło to o wiele lepiej. Kierując się korytarzem postanowiliśmy nieco się uspokoić i powstrzymać od zbyt głośnych zachowań, dlatego w ciszy skierowaliśmy się do gabinetu James'a. Łapiąc za klamkę spojrzałam na Harrego robiącego głupią minę. Wybuchnęłam głośnym śmiechem i otworzyłam drzwi, wchodząc do pomieszczenia.
- Sorki za spóźnienie James, ale mieliśmy...- przerwałam kiedy zobaczyłam siedzącego na przeciwko biurka mojego ojca. Jego wzrok przeszywał mnie środka.- Co tutaj się dzieję ?- powiedziałam podniesionym i zdenerwowanym tonem.
Mój menadżer unikał kontaktu wzrokowego, Harry stał tuż za mną co chwilę pytając o co mi chodzi, a mój "kochany tatuś" ? Wstał z miejsca i malutkimi krokami zbliżał się ku mojej osobie.
- Nie zbliżaj się.- cofnęłam się o dwa kroki i wpadłam na Harrego, który mnie objął.
Wtuliłam się w niego i nadal patrzyłam na człowieka, który sprawił mi tyle bólu, że nie powinien pokazywać mi się na oczy.
- Nareszcie...- powiedział cicho.- Nareszcie cię widzę. Jesteś taka piękna.- stanął na przeciwko mnie.
Nie potrafiłam zrobić nic, kompletnie NIC. Stałam tam i pełnymi łez oczami wpatrywał się w mojego ojca.
- To twój chłopak ?- zapytał i skierował wzrok na Harrego.- Miło cię poznać.- wystawił dłoń w jego kierunku.
Nie potrafiłam się odezwać, jakby coś zaszyło mi usta. Kiedy próbowałam wydusić z siebie słowo coś bardzo silnego jakby wyrywało ze mnie wszystkie wnętrzności, jednak kiedy wystawił rękę w kierunku Harrego zebrałam wszystkie siły i przymykając oczy syknęłam przez zęby:
- Odsuń się.
Mężczyzna cofnął się o parę kroków. James nadal stał w miejscu, w którym zastałam go wchodząc do gabinetu, a Harry wpatrywał się we mnie z wymalowanym na twarzy niepokojem. Nie mówiąc nic wyswobodziłam się z rąk chłopaka i w szybkim tempie wyszłam z oszklonego pokoju. Dałam upust emocjom, a moją twarz oblała fala słonych łez. Wbiegłam do pustej windy, wcisnęłam przycisk i oparłam się o lustrzaną ścianę nadal płacząc i odchylając głowę. Pomiędzy zamykającymi się już dwoma skrzydłami windy zauważyłam biegnącego w moim kierunku Harrego. Nie chciałam go teraz widzieć, nie w tym momencie. Wiem, że to nie jego wina, że mój humor teraz jest jednym z najgorszych jakie istnieją na tym świecie, ale wtedy chciałam pobyć sama z sobą, bez nikogo najlepiej zaszyć się w jakimś ciemnym kącie. Chyba nie powinnam płakać przez kogoś kto wyrządził mi tyle krzywd, on nie był wart ani jednej łzy, jednak było we mnie coś co nie pozwalało mi nigdy przestać go kochać. Drzwi windy otworzyły się na parterze, więc szybko wybiegłam z małego pomieszczenia, wpadając przy tym na zdyszanego Harrego.
- Powiesz mi o co chodzi ?- zapytał szybko.
- Nie widziałeś ?- podniosłam ton.
- Widziałem, ale nie rozumiem.- odpowiedział cicho.
- Mój ojciec. Mój "kochany" ojciec- zarysowałam cudzysłów w powietrzu, cały czas mówiąc głośno.- Zjawia się tutaj po jakiś 4 latach i czego oczekuje ? Że wszystko będzie dobrze ?- z bezsilności na moich policzkach kolejny raz spływały pojedyncze łzy.
- Może trzeba dać mu szansę ? Każdy na nią zasługuję.- powiedział i złapał mnie za ręcę.
- Szansę ? Ty nic nie rozumiesz. Zostawił nas i wyjechał do Australii żeby napisać kolejną bzdurną książkę, których i tak miał już full, nie liczyłam się wtedy ja, ani moja siostra. Liczył się on - samolubny, zimny dupek- krzyczałam przez łzy, które Harry skrupulatnie wycierał koniuszkiem palca- Kiedy wyjechał miałam zły dzień, tydzień, miesiąc, ROK. Zamknęłam się w sobie, bo był dla mnie cholernie ważny i kiedy już dobrze sobie radzę on próbuję to zepsuć i zjawia się w najmniej oczekiwanym momencie ?-Harry nie odezwał się słowem, nadal wpatrywał się we mnie.- Widzisz ? Ty NIC nie wiesz, jesteś tylko zwykłym chłopakiem rozpieszczonym przez życie, którego jeszcze dobrze nie znasz !
- Masz rację, jestem tu niepotrzebny.- powiedział cicho i odszedł.
Dopiero kiedy zniknął mi z pola widzenia dotarło do mnie, że powiedziałam o wiele za dużo. Powiedziałam coś czego w życiu bym nie powiedziała. Poprawiając torbę na ramieniu rzuciłam się w pogoń za chłopakiem, którego nie powinnam tak potraktować. Od czasu kiedy się poznaliśmy zawsze mi pomaga, rozmawia ze mną, a ja tak mu się odwdzięczam... Biegłam ile sił w nogach. Na dworze było już kompletnie ciemno, wybiegając z budynku, w oddali widziałam już chłopaka stojącego przy samochodzie.
- Harry !- krzyknęłam.
Uniósł głowę i z obojętnością w głosie rzucił:
- Co ?
- Przepraszam, naprawdę przepraszam. To co powiedziałam to... zwykłe nerwy, w życiu nie powiedziałabym takich głupstw gdyby nie ta sytuacja.- mówiłam błagalnie.- Możesz mnie teraz znienawidzić, nazwać zimną suką, bo wiem, że teraz tak uważasz i nie dziwie się, ale chciałabym żebyś wiedział, że jesteś wspaniałym chłopakiem, który objętnie kiedy bym go poprosiła o najgłupszą rzecz zgadza się, nie było jeszcze sytuacji, w której byś mi odmówił i bardzo ci za to dziękuję.- nastała cisza. Chłopak nie odezwał się słowem, tylko położył mi palec na ustach, przytulił mnie mocno i szepnął do ucha:
- Ciiiii. Tylko już nie płacz proszę...
Będąc w jego objęciach czułam się tak bezpiecznie... Bezpieczniej niż kiedykolwiek indziej. Wtuliłam się w chłopaka najmocniej jak mogłam, napawając się jego nieskazitelnym zapachem perfum. Staliśmy tam jak takie dwa pionki, nie ruszając się przez dobre parę minut z miejsca, w kompletnie ciszy, spokoju. Bez zbędnych osób, krzyków, łez. Odsunęłam się delikatnie od Harrego i ponownie stanęłam na przeciwko niego, kierując oczy ku górze w kierunku jego twarzy.
- Dziękuję.- powiedziałam cicho, lekko się uśmiechając.- I przepraszam.
- Chodź już stąd. Zabieram cię do domu mała.- uśmiechnął się i otworzył drzwi samochodu.
- Mała ?- zdziwiłam się.
- Za wysoka to ty nie jesteś maluszku.- powiedział i wysłał mi całusa.

*Kilka godzin później
Pokój Alex

- Wiesz, że nie musisz tu ze mną siedzieć ?- powiedziałam, siadając na łóżko.- Siedzisz tu ze mną już dobre trzy godziny.
- I posiedzę jeszcze kolejne trzy.- zaśmiał się.
- Naprawdę nie musisz.
- Wyganiasz mnie ?- zrobił minę zbitego psiaka.- Co mam robić sam w ciemnym domu bez chłopaków?- uniósł brwi.
- Dobra w takim razie siedź sobie tutaj, ja idę do łazienki.- rzuciłam w niego poduszką i wstałam.
- Mogę laptopa ?- zapytał, biorąc go do ręki.
Skinęłam głową na tak i skierowałam się prosto do toalety. Zmyłam makijaż, włosy zawinęłam w luźnego koka. Zeszłam na dół do kuchni. Wstawiłam wodę na herbatę, która już po chwili była gotowa, a ja dumnie niosłam ją do pokoju. Otworzyłam drzwi kopnięciem i powolnie, uważając żeby nie wylać herbaty weszłam do sypialni. Podałam Harremu kubek z wrzątkiem.
- Proszę.- uśmiechnęłam się.
- Jesteś kochana.- uniósł twarz z nad laptopa i również się uśmiechnął.
- Tak,tak wiem.- zarzuciłam teatralnie włosami do tyłu i zaśmiałam się, siadając tuż koło niego.- Co robisz ?- zapytałam.
Widząc na monitorze wyświetlane kolejno moje zdjęcia skierowałam srogi wzrok na bruneta, który również robił to samo z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Co ty robisz ?- zapytałam przeciągając każdy wyraz.- Oddawaj to.- złapałam za laptopa i próbowałam mu go wyrwać.
Skutkiem naszej szamotaniny była rozlana na spodniach Styles'a herbata. Nieco się krzywił, ale sam był sobie winny.
- Dobra, za karę mogę pooglądać sobie jeszcze twoje zdjęcia.- powiedział.
Krzyknęłam głośno "NIE" i znowu zaczeła się zacięta walka. Po pewnym czasie ustąpiłam. Harry był silniejszy i to o wiele. Nie miałam szans z takim mięśniakiem. Rzuciłam surowo "dobra" i skrzyżowałam ręce w okolicach klatki piersiowej, popijając gorącą herbatę. Nie patrzyłam na ekran, jakoś nigdy nie lubiłam oglądać swoich zdjęć, wydawały mi się być dość słabe (?). Wpatrywałam się w bruneta, który aż palił się przed laptopem, a w jego oczach widać było fascynacje.
- I co zadowolny ?- burknęłam.
- WOW ! Bardzo... Te zdjęcia są piękne - Przepiękne. A najlepsze są te.- wskazał palcem.
Przysunęłam się bliżej i spojrzałam na ekran laptopa. No tak... Co mogłoby
nie podobać się znanemu ze zboczonych rzeczy chłopakowi w zdjęciu, na którym moim jedynym nakryciem był skąpy strój kąpielowy. Z ekranu przerzuciłam wzrok na Harrego wpatrującego się tym razem we mnie i zrobiłam minę w stylu "seriomusiszbyćtakizboczony". Brunet zaśmiał się.
- Koniec pokazu na dzisiaj.- złapałam w ręce urządzenie i wstałam z łóżka.
Odłożyłam laptopa na półkę i położyłam się na łóżku. Chłopak poszedł do łazienki, a ja nie wiem kiedy po prostu zasnęłam...

*Z perspektywy Harrego

Może i znamy się krótko, może i powiedziała dzisiaj trochę za dużo i tak bardzo ją lubię. Dopiero poznaję tą dziewczynę, a już wiem, że jest świetną osobą. Z resztą nie jestem jedyny w tym domu, który ją uwielbia. Chłopacy też ją uwielbiają. Traktujemy ją jak naszą siostrę- śliczną siostrę. Tak, jest bardzo piękną kobietę, ale chyba jeszcze niepewną. Wziąłem szybki, odświeżający prysznic i wróciłem do jak się okazało śpiącej już Alex. Podszedłem bliżej i kucnąłem tuż przy jej drobnej twarzy, przejechałem delikatnie dłonią po jej policzku i uśmiechnąłem się jak głupi. W pewnym momencie coś huknęło. O szybę zaczęły uderzać kolejno, coraz szybciej krople deszczu. Dziewczyna wzdrygnęła się na łóżko, otwierając szeroko oczy.
- Co się stało ?- zapytała zachrypniętym głosem.- I czemu siedzisz na podłodze ?- zmarszczyła brwi.
- Burza i... i... ja... yyy...- zacząłem się plątać, drapiąc się po głowie.
- Burza ?!- krzyknęła i po chwili stała już tuż przy oknie, nerwowo zaciskając dłonie.
- Nie mów, że się boisz.- zaśmiałem się, podchodząc do niej.
Odwróciła się do mnie przodem i rzuciła:
- Znasz dziewczynę ,która nie boi się burzy ?
- No... chyba nie.- uśmiechnąłem się.- Dobra jest już późno. Idę do siebie, Dobranoc.- powiedziałem i skierowałem się w stronę drzwi.
Łapiąc za klamkę usłyszałem cichy głos dziewczyny. Odwróciłem się. Siedziała na łóżko po turecku i wyglądała jak bezbronna, mała dziewczynka.
- Harry...- zaczęła.- Czy mógłbyś tu...- plątała się, unikając kontaktu wzrokowego.- To znaczy no wiesz...
- Nie wiem ?- zaśmiałem się.
- No czy mógłbyś tu zostać ?- powiedziała błagalnym tonem.
Uniosłem brwi, śmiejąc się.
- Oj no ! Nie proponuje ci tutaj jakiś nocnych igraszków tylko koc i miejsce tuż obok.- poklepała pościel.
Zgodziłem sie i położyłem koło niej. Odwróciliśmy się do siebie plecami.
- Dobranoc.- powiedziałem, zamykając oczy.
- Dobranoc.-  odpowiedziała cicho.

*Rano

Promienie słoneczne padające tuż na moja twarz obudziły mnie nieco po 10. Otworzyłem oczy, widząc przed sobą zaspaną twarz blondynki. Uśmiechnąłem się delikatnie na jej widok. Odwzajemniła ten gest i dodała cicho:
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.- odpowiedziałem, śmiejąc się.
- Halo,halo ! Co wy robicie w jednym łóżku.- powiedział zdziwiony Zayn, który pojawił się nie wiem skąd.
Wymieniliśmy z Alex zdezorientowane spojrzenie.
- Była burza i...- zaczęła.
- Dobra, dobra. Nie wnikam. Chodźcie na dół lepiej. W telewizji aż huczy na wasz temat.- zaśmiał się Zayn.
- Nasz ?-zapytaliśmy naraz, wstając z łóżka.
W szybkim tempie trafiliśmy do salonu, zastając tam resztę chłopaków, gapiących się na wiszący na ścianie telewizor. Spojrzałem w kierunku ekranu. Zdjęcia z wczoraj, przy samochodzie, kiedy przytulałem Alex. Przerzuciłem wzrok na dziewczynę, stojącą w osłupieniu obok mnie. Spojrzała na mnie kątem oka, wzdychając.
- Powiecie o co chodzi czy mamy dowiedzieć się z mediów ?- zapytał Liam.
- Bingo ! Jesteście ze sobą.- krzyknął entuzjastycznie Louis.
- Nie.- powiedziała szybko Alex.- Wczoraj miałam zły dzień i Harry tylko mi pomógł.- spojrzała na mnie.
"Czy Harry znalazł wreszcie swoją wymarzoną dziewczynę ? Co na to fanki ? Czy nie wpłynie to na zespół chłopaków ? ..."
- Boże wyłączcie to do cholery.- złapałem za pilota.


~~~~~~

Trochę krótki i jak dla mnie niezbyt udany.
Niestety przygotowania do wyjazdu pochłaniają zbyt wiele czasu/
Być może, że następny rozdział pojawi się jeszcze przed niedzielnym wyjazdem, ale nie obiecuję :)
Jak widzicie wygląd bloga został zmieniony co sądzicie o nowym wystroju ?
KOMENTUJCIE
OBSERWUJCIE
ANKIETUJCIEE

KOCHAM WAS  !
                                                             







niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 4

Spałam niemal jak królewna, w wielkim łożu w pieknie wystrojonym pokoju, o którym mogło pomarzyć większość nastolatek na całym świecie. Śniłam o tym  co najlepsze - Nowy York. Miejsce, do którego nadal niemiłosiernie mnie ciągnęło. Miejsce, do którego mogłabm wrócić nawet teraz ! W tej chwili, w tej sekundzie, natychmiast ! Nie żeby Londyn był jakiś zły, ale tamto miasto do końca mojego życia pozostanie mi w pamięci... Jedno z moich marzeń ? W przyszłości założyć rodzinę, mieć cudownego pod każdym względem męża i wraz z nim wychowywać dwójkę dzieci. Najlepiej chłopca i dziewczynkę. Koniecznie w Nowym Yorku. Bez względu na wszystki do tego miasta wróce na pewno. Może niekoniecznie teraz, za tydzień lub dwa ale może za parę lat będzie mi dane znowu tam zamieszkać... Wracając do snu - przechadzałam się uliczkami Nowego Yorku wśród wysokich drapaczy chmur. Rozbiegani ludzie co chwile trącali mnie ramionami, nie zwracając na to uwagi biegli dalej. Śnieg padał zasypując wszystkich i wszystko dookoła... Moje czerwone od zimna dłonie wźlizgnęłam szybko do zgniłozielonej kurtki. Poprawiając beżową, wełnianą czapkę na mojej głowie w oddali zobaczyłam kogoś kto strasznie przypominał mi mojego ojca. Ten zapomniany już przeze mnie człowiek jak zwykle miał na nosie ciemne okulary. Jak zwykle jego kasztanowe, rozmierzwione włosy co chwilę rozwiewał wiatr. Stał parenaście metrów ode mnie, jednak mogę się założyć, że w tamtym momencie płakał. Był pisarzem, więc zawsze chociażby najmniej ważne sprawy wzbudzały w nim skrajne uczucia, lecz co się działo w tej chwili ? O co mu dokładnie chodziło ? Wpatrywał się we mnie, nie ruszając się z miejsca, z resztą podobnie jak ja. Zrobiłam jeden niepewny krok w jego kierunku, a po chwili wolne kroki zamieniły się w dość szybki bieg. Przepychając się między ludźmi, nie zważając kompletnie na to czy kogoś przewracam czy zrzucam komuś stos dokumentów stanęłam po paru sekundach twarzą w twarz z człowiekiem, którego ostatni raz widziałam w Wigilię cztery lata temu, kiedy oznajmił, że wyjeżdża do Australii w poszukiwaniu nowych tematów do kolejnej książki. Zawsze tak było - praca ponad wszystko. Rodzina rzadko kiedy się liczyła. Ojciec wyjechał, a mną zajęła się już wtedy osiemnastoletnia siostra. Oprócz niej nie miałam nikogo, gdyż moja matka postanowiła założyć nową rodzinę kiedy ja miałam 6 lat, a co jest śmieszniejsze ? Że założyła ją właśnie tutaj - w Wielkiej Brytani... Tato nie mówiąc kompletnie nic przytulił mnie mocno do swojej piersi. 

NAGLE BUM - KONIEC SNU.
Kto śmiał przerwać mi ten błogi stan ? Jeden z najmniej przejmujących się innymi ludźmi człowiek na świecie. Członek światowejsławy zespołu One Direction - Louis. Czy oni muszą tak wcześnie wstawać? Wróćmy do tematu... Nie była to zwykła pobudka. Chłopak położył się na moich plecach okrakiem wykonując dziwne ruchy, z kolei rękoma przytrzymywał moją twarz tak bym nie mogła odkleić się od poduszki. Wrzaski, kopanie w plecy - nic nie było w stanie powstrzymać tego małego gnojka, który nie przestawał się śmiać. Trwało to trochę, przynajmniej tak mi się wydaję, jednak po chwili obciążenie na moich plecach zniknęło, a ja bez problemu mogłam podnieść głowę z poduszki. Nim zdążyłam skarcić Louisa i wrzasnąć na niego raz a porządnie zostałam oblana przez niego zimną wodą z wazonu stojącego nieopodal. Stanęłam na równych nogach z przemoczonymi włosami i koszulką. Nie ruszając się podniosłam powoli głowe, kierując wzrok na młodocianego "przestępce".
- Nie żyjesz. - rzuciłam krótko i ruszyłam w pogoń za Louisem.
Biegłam wzdług korytarza za tym dupkiem, jednak on postanowił zmienić nieco zasady gry i zbiegł w szybkim tempie schodami na dół. Z moich ust padały najgorsze wyzwiska, jednak chłopak nic sobie z tego nie robił i nadal śmiał mi się głośno w twarz. Przeskakując przez kanapy, stoliki i inne meble natrafiłam na Harrego, zza którego wychylał się tylko Louis.. Stanęłam parę centymetrów od jego twarzy. Uniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Słyszałam tylko jak Louis podśpiewuję jakieś denne piosenki, które w czasach dzieciństwa miały zachęcać do zabawy w "berka", lecz ja nie miałam już ochoty na tą gonitwę.
- Albo mu coś powiesz, albo zaraz go zabiję.- syknęłam przez zęby, wpatrując się w rozbawione oczy Harrego.
Uśmiechnął się delikatnie i powiedział spokojnie.
- Wiesz podoba mi się ta odległość między nami, a wiesz co podoba mi się jeszcze bardziej ?- zasmiał się.
- Nie.- powiedziałam krótko, podpierając rękoma boki.
- Twoja przemoczona koszulka.- schylił się i szepnął mi do ucha.
Zmarszczyłam brwi i nie zmieniając pozycji skierowałam wzrok na dół. Rzeczywiście jakby mógł mu nie podobać się widok mokrej koszulki, przez którą widać było niemal wszystko co pod nią chowałam. Widać było wszystkie zarysy piersi i brzucha. Podniosłam wysoko głowę, uniosłam się na palcach. Przymknęłam lekko oczy Harry zrobił dokładnie to samo, przybliżając się do mnie coraz bardziej, zaciskając usta w "dziubek". Kiedy nasze usta dzieliło już niewiele milimetrów szepnęłam:
- Dupek.- wyminęłam go i skierowałam się prosto do mojego pokoju. Wyjęłam z szafki czyste rzeczy. Nie stroiłam się zbytnio gdyż i tak będę to robiła przed bankietem a do tego czasu zostało jeszcze kilka godzin, na których nie mam planów. Wzięłam ubrania do ręki i wyszłam z pokoju, kierując się do łazienku. Zamknęłam się na klucz w łazience i nalałam gorącą wodę do przestronejj wanny. Zrzuciłam z siebie mokrą piżamę i powolnymi ruchami zamoczyłam się we wrzątku, który sprawiał, że w tamtej chwili nie liczyło się nic tylko czysty relaks, które jakoś ostatnio bardzo mi brakowało. 

*Kilka godzin później
Pakując sukienkę na dzisiejszy bankiet do torby usłyszałam pukanie do drzwi. Rzuciłam krótkie "Prosze". Nie przerywając dotychczasowej czynności uniosłam delikatnie wzrok i zobaczyłam Harrego niepewnie stąpającego w stronę łóżka. Westchnełam głośno i zasunęłam suwak czarnej torby.
- Jedziemy ?- zapytał, wymachując kluczami gdzieś w okolicach swojej twarzy.
- JedzieMY ?- zapytałam.
- No tak chyba jakoś musisz dostać się na pokaz.
- No właśnie "jakoś" co znaczy w moim wypadku taksówką, więc jadę JA nie MY.- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Zarzuciłam torbę na ramię i złapałam za klamkę dębowych drzwi.
- Nadal jesteś zła o tą sytuację z rana ?
Nie odpowiedziałam nic tylko oparłam się o drzwi, krzyżując ręce na piersiach. Chłopak podszedł bliżej, łapiąc mnie za ręcę.
- Nie bądź zła. Mówiłem tylko prawdę, naprawdę pięknie wyglądałaś. Taka niewinna Alex, nieporadna, mokra.- mówił cicho i powoli, nie przerywając kontaktu wzrokowego.- i strasznie zła.- zaśmiał się.
- Spokojnie, bo się zakochasz.- zaśmiałam się.- Ale nie powiem bardzo mi miło.- powiedziałam spokojniej i uśmiechnęłam się w jego stronę.
- To co jedziemy ?- zapytał.
- Niech będzie.- odpowiedziałam.
Uchylił przede mną drzwi, przepuszczając mnie w nich i udaliśmy się do samochodu, stojącego na wjeździe. Otworzył przede mną kolejne drzwi tym razem czarnego Rang Rover'a. Zajęłam miejsce na siedzeniu obitym jasną skórą, a tuż obok mnie zasiadł Harry, łapiąc za kierownicę uśmiechnął się do mnie i zaczął cofać. Włączyłam radio i po chwili usłyszałam głos prezentera.
" Już dzisiaj wielki bankiet, który organizuje jeden z najsławniejszych menadżerów James Devil. Opiekun takich sław jak One Direction czy Alex Hurley, która właśnie dzisiaj wyjdzie w pokazie rozpoczynającym tą zabawę. Chłopcy zjawią się na czerwonym dywanie w okolicach godziny 20. Gorące fanki ?! Nie zwlekajcie, już dziś możecie złapać tam chłopaków !..."
Skierowałam wzrok na bruneta, który jak zdążyłam zauważyć nie był zadowolony z całej tej sytuacji. Westchnął głęboko, mając dość niesmaczną minę. W radiu zaczęła lecieć jedna z ich najsławniejszych piosenek "What Makes You Beautiful". Podgłosiłam radio i zaczęłam głośno podśpiewywać mu do ucha, żeby nieco poprawić mu humor. Chłopak śmiał się głośno kątem oka spoglądając w moją stronę. Z wielkim uśmiechem na twarzy śpiewałam kolejne zwrotki. Kiedy piosenka dobiegła końca opadłam na siedzenie wypuszczając głośno powietrze.
- Nie tylko piękna ale i utalentowana.- zaśmiał się.
Przewróciłam teatralnie oczami i skierowałam wzrok na widok za oknem. Po chwili samochód stanął przed jakimś budynkiem. Było to chyba to miejsce, którym miałam wejść za kulisy - tylne wejście.
- To co ? Widzimy się za parę godzin ?- uśmiechnął się do mnie.
Odwzajemniłam ten gest i zwinnym ruchem wysiadłam ze samochodu, zamykając za sobą drzwi. Łapiąc za klamkę wejścia do budynku odwróciłam lekko głowę, kierując wzrok na chłopaka. Uniosłam prawą dłoń i energicznie nią pomachałam. Weszłam do środka gdzie zastałam całą masę zdenerwowanych biegających w kółko modelek, a za nimi jeszcze więcej stylistów, makijażystów i fryzjerów. Podeszłam do wysokiego mężyczny trzymającego w dłoni plik dokumentów z nazwiskami modelek.
- Alex Hurley.- powiedziałam krótko, rozglądając się dookoła.
- O proszę ! Nasza dzisiejsza gwiazda.- powiedział z entuzjazmem.- Pójdziesz ze mną.
Objął mnie ramieniem i szybkim krokiem zaprowadził do drzwi, na których zawieszona była kartka z wydrukowanym napisem, przedstawiającym moje imię i nazwisko. To się postarali... Pierwszy pokaz, na którym projektant ma mi do zaoferowania więcej niż tylko obcisłą sukienkę i  dwunasto-centymetrowe szpilki. Mężczyzna uchylił drzwi do pokoju z krzesłem i toaletką stojącą tuż przed wielkim podświetlanym na brzegach lustrem. Rzuciłam torbę na podłogę i zajęłam wyznaczone dla mnie miejsce. Rozglądając się po pokoju zauważyłam wiszącą na wieszaku długą białą suknię. Nie zważając na nic wstałam z miejsca i zaczęłam delikatnie ją dotykać, zachwycając się jej pięknem. Strój wygldał jak z najpiękniejszego filmu.
- Piękna prawda ?- zapytała mnie urocza blondynka z nożyczkami w ręku.
- Bardzo. Marzenie każdej kobiety.- uśmiechnęłam sie.
- Czas zacząć przygotowania moja droga. Już niedługo rozpoczynasz pokaz, mając ją na sobie.- zaśmiała się delikatnie i zaprowadziła na krzesło.
Rozpuściła moje włosy, aby po chwyli móc je wyprostować i dołożyć wszelkich starań by wyglądały idealnie.
- Wiesz normalnie o to nie pytam...- zaczęłam nieśmiało.- Ale jak masz na imię?- uśmiechnęłam się do lustra, w którym odbijała się młoda fryzjerka.
- Jestem Angie.- powiedziała uroczo.- A Ty to Alex prawda ?
Moją odpowiedzią było jedynie krótkie "Tak". Kiedy włosy były już gotowe, a Angie kończyła delikatny makijaż wymieniłyśmy się numerami telefonu w celu późniejszego spotkania się.
- No dalej wciskaj się !- powiedziała entuzjastycznie, trzymając suknie w ręku.
Złapałam za wieszak, zdejmując z niej tą przepiękną kreację. Zrzuciłam z siebie cichy i delikatnymi pociągnięciami nałożyłam na siebie suknię. Z przodu odkrywała moje lekko opalone nogi, a z tyłu ciągnęła się po ziemi w nieskończoność. Angie wytłumaczyła mi, że tuż za mną będzie szło dwóch "przystojniaków", trzymając końce sukni tak by chodzenie w niej nie sprawiało mi żadnego problemu. Mężczyźni zjawili się w garderobie po chwili, ubrani byli w czarne garnitury z małymi, białymi różyczkami w kieszonkach marynarki. Muszę przyznać, że robili bardzo dobre wrażenie. Poznaliśmy się, wymieniając między sobą nasze imiona i skierowaliśmy się do miejsca, z którego mieliśmy wyjść na wybieg. Uchyliłam lekko kotarę, poszukując wzrokiem grupę dobrze znanych mi już chłopaków. SĄ ! Zajęli miejsca w pierwszym rzędzie po lewej stronie wybiegu. Głos prezentera, cicha klasyczna muzyka, krótkie "wychodzicie!" i już po chwili stałam na wybiegu robiąc kolejne pewne kroki. Nie zwracałam uwagi na to, że kilkaset par oczu skierowanych jest prosto na mnie, po prostu szłam przed siebie z wysoko uniesioną głową. Dochodząc do końca wybiegu stanęłam twarzą w twarz z paparazzi.Błyski fleszy lekko mnie oślepiły, lecz po chwili zawróciłam i wraz z dwójką towarzyszących mi mężczyzn kierowałam się w stronę kulis, za którymi już po chwili przybijałam z nimi "piątkę". Teraz czeka nas już tylko świetna zabawa. Nowo-poznani koledzy odprowadzili mnie pod same drzwi garderoby gdzie zostawiłam torbę, w której schowana była sukienka na dzisiejsze After-Party. Wcisnęłam się w nią. Przebrałam buty na nieco wygodniejsze,  ale nadal na bardzo wysokiej szpilce. Przejrzałam się w lustrze, poprawiając lekki makijaż i fryzurę i wyszłam na korytasz gdzie czekali na mnie mężczyźni z pokazu. Na mój widok uśmiechnęli się od ucha do ucha i nadstawili swoje dłonie. Złapałam obu "pod ramię" i szybkim tempem, podśmiewając się co chwilę ruszyliśmy na salę, gdzie zabawa już zdążyła się rozkręcić. Oparłam się plecami o bar, a David (?) zamówił dla nas drinki. Drugi zaś ulotnił się do swojej dziewczyny, która również wychodziła w tym pokazie. Ciemny blondyn podał mi szklankę z niebieskim drinkiem, uśmiechając się. Odwzajemniłam to i zamoczyłam wargi w napoju. Odłożyłam szklankę na blat, złapałam David'a za koszulę i pociągnęłam w stronę parkietu. Tańczyliśmy tak jakby nie było tam nikogo innego. Wymachiwanie rękoma w rytm muzyki, podskakiwanie co mi wychodziło nieco gorzej niż mojemu partnerowi ze względu na wysokość moich szpilek, ale starałam się bawić jak najlepiej. Co chwilę wpadaliśmy na bliżej nam nieznane osoby i "osobistości", przyszedł czas na kolejną "ofiarę", której jak mi się wydaję w nieco bolesny sposób zmiażdżyłam palcę szpilką. Zaczynając od standardowego "przepraszam" odwróciłam się. Tuż przede mną stał Harry,nachylając się  łapał się za stopę.
- Harry przepraszam, nic ci nie jest. Jeju... naprawdę nie chciałam.-mówiłam bardzo szybko i wydaję mi się, że niewyraźnie.
Chłopak uniósł głowę patrząc mi prosto w oczy.
- Możemy wyjść ? Niezbyt dobrze się czuję.- krzyknął mi do ucha.
Nie odpowiedziałam tylko odwróciłam się do David'a. Podeszłam do niego i powiedziałam, że muszę wyjść, nie był zbytnio zadowolony, ale obiecałam że zadzwonie do niego jutro. Wróciłam do Harr'ego i razem wyszliśmy na zewnątrz. Chłopak usiadł na ławce, a ja chodziłam w kółko rozgrzewając moje ramiona dłońmi. Jak na koniec lipca pogoda dzisiaj wieczorem była okropna. Co się dziwić - Londyn.
- I jak lepiej się czujesz ?- zwróciłam się do chłopaka.
- Z tobą tutaj ? Tak.- usmiechnął się.
- To co możemy już wrócić ?
- Do niego ?- wstał i stanął na przeciwko mnie.
- Do kogo ?- zmarszczyłam brwi.
- Twojego kolegi.
- Zazdrosny ?- zapytałam cwaniacko, zarzucając ręce na jego kark.
- A mam o co ?- zapytał z uśmiechem.
- Specjalnie mnie stamtąd wyciągnąłeś ? -zaśmiałam się.
- To ty powiedziałaś.- wzruszył lekko ramionami.
- Wiesz naszła mnie taka dziwna myśl, ale skoro się mylę, to chyba już pójdę co ?- uśmiechnęłam się i wyminęłam go, udając się do wnętrza klubu.
Przepychałam się przez spoconych i wymęczonych do ostatnich sił ludzi w poszukiwaniu bliższych znajomych. Mijając spaloną na solarium brunetkę, ocierające się o jakiegoś mężczyznę zwątpiłam w to czy trafiłam na odpowiednią imprezę. Myślałam, że James ma bardziej hm... wyrafinowanych (?) znajomych. Moje wątpliwości przerwał Harry. Złapał mnie za rękę, przyciągając do siebie.
- Zatańczymy ?- zapytał, kiedy niemal wtuliłam się w jego tors.
- Tak jak oni ?- zapytałam ze śmiechem i skierowałam wzrok na imprezowiczów-zboczeńców.
Chłopak zaczął się śmiać, unosząc ręce w geście obronnym. Następnie objął mnie w pasie dwoma rękoma.
- Więc nie ?- zaczęłam udawać smutną.
W głośnikach zamiast kolejnego kawałka w stylu techno, zabrzmiała lekka, spokojna muzyka, do której pary na całej sali bujały się jakby były w jakimś transie, śnie lub czymś podobnym. Rozglądając się po pomieszczeniu natrafiłam wreszcie na zielone oczy chłopaka, stojącego na przeciwko. Zrobiłam skwaszoną minę i westchnęłam.
- Może usiądziemy i przeczekamy ?- zapytałam.
- A może nie ? - uśmiechnął się do mnie, zarzucając na swoją szyję moje ręce.
Poddałam się i splotłam dłonie na karku bruneta. Nasze ciała w tamtym momencie stanowiły jedność. Kołysaliśmy się w rytm muzyki, nie przerywając kontaktu wzrokowego, który utrzymujemy ze sobą ostatnio jakoś często. Za często (?). Ten błogi i przyznam - przyjemny stan przerwał nam blondyn, którego poznałam pierwszego dnia pobytu w Londynie. Stanął przed nami z wielkim uśmiechem. Harry jednak go nie zauważył, dlatego puknęłam go lekko w ramię, wskazując na uroczego blondyna.
- O Niall wróciłeś !- krzyknął i rzucił się do uścisku z przyjacielem.
- Hej, miło cię widzieć.- powiedział chłopak i przytulił mnie.- Chłopacy czekają już w aucie. Chcemy jechać do domu, jakoś tu sztywno.- dodał.- Idziecie z nami ?
Styles skierował wzrok na mnie, a ja rzuciłam krótkie "Tak" i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Znowu ta odrażając woń alkoholu i potu w jednym. Na szczęście nie musiałam wdychać tego zbyt długo bo po chwili byliśmy już na świeżym powietrzu, kierując się w stronę samochodu...


 ~~~~~

Przepraszam, że mimo że ten rodział nie powala to czekaliście na niego tak długo.
Ostatnio jakoś brakowało czasu, wena też nie przychodziła mi z łatwością stąd taki a nie inny  rozdział.
W niedzielę wyjeżdżam nie będzie mnie do 30 sierpnia, więc nie wiem kiedy pojawi się coś nowego.
Być może, że dodam coś jeszcze w tym tygodniu.
Na pewno pojawi się tu notka informacyjna, do której przeczytania serdecznie zapraszam !
Bardzo dziękuję za tak dużą liczbę wejść na bloga !
Oby było nas tu coraz więcej.
KOMENTUJCIE
"ANKIETUJCIE"
OBSERWUJCIE
POLECAJCIE
CZYTAJCIE
Kocham Was. Liczę na Was !